środa, 12 marca 2014

Rozdział 4

Wiem, wiem...zawaliłam, ale wena zupełnie ode mnie uciekła, zresztą nie tylko ona, bo czas też sobie nie odpuścił. Nie jestem zadowolona z rozdziału, ale postanowiłam go wstawić. No i na koniec chce jeszcze przeprosić za to jak bardzo beznadziejny on jest. Rozdział niebetowany.
***

Pociąg powoli wtoczył się na stację 9 3/4 , gdzie panował straszny rumor spowodowany przez rodziców czekających na swoje pociechy. Salazar stwierdził, że najwyższy czas przestać udawać, że śpi, co zaczął robić w połowie podróży mając dość wlepionych w siebie spojrzeń Ślizgonów, które nie pozwalały mu się skupić na tekście lektury. Dla niepoznaki przeciągnął się i udając zdezorientowanego rozejrzał się po przedziale, przyglądając się każdej osobie z osobna. Przysłuchując się cichym rozmowom, które toczyły się podczas jego "drzemki", dowiedział się, że najmniej uprzedzony do niego jest Blaise, który twierdził, że zanim się kogoś oceni trzeba go lepiej poznać. Daphne i Teodor nie określili się konkretnie, zdecydowanie byli typem ludzi, którzy najpierw obserwowali, potem wyciągali wnioski, a na koniec podejmowali decyzję. Pansy, natomiast, od razu stwierdziła, że to na pewno jakiś podstęp i Dumbledore go przysłał, żeby ich szpiegował i przeciągnął na jego stronę. Draco wypowiadał się najmniej, za pewne chcąc ukryć fakt o umowie jaka ich łączy. Spojrzał na siebie i skrzywił się wewnętrznie, zdecydowanie nie może wszędzie chodzić w szkolnych szatach. Wstał z siedzenia i otrzepał się z niewidzialnych pyłków, po czym skłonił się teatralnie.
- Wydaje mi się, że na mnie już pora. Dziękuję za udaną podróż. - delikatnym ruchem ręki rzucił na siebie zaklęcie kameleona, nie ruszając się jednak ani o krok. Ze złośliwym uśmiechem przyglądał się zaskoczonym minom wychowanków jego domu.
- Deportował się? - zapytała niepewnie Parkinson, rozglądając się ostrożnie po pomieszczeniu.
- Nie wiem, ale raczej go tu nie ma. - odpowiedziała Greengrass, również się rozglądając - Bardziej mnie zastanawia czemu przyszedł akurat tutaj.
- Co masz na myśli?
- Mógł pójść do kogokolwiek, a jednak przyszedł do Ślizgonów.
Salazara nudziły już ich rozmyślania, miał ochotę zdjąć z siebie te wszystkie zaklęcia i zająć się czymś bardziej produktywnym. Podszedł do młodego Malfoy'a i pociągnął go w stronę wyjścia ignorując zdziwione okrzyki reszty osób znajdujących się w przedziale. Szybko wypatrzył w tłumie Narcyzę, która rozglądała się za synem, starając się nie zwracać uwagi na ciekawskie spojrzenia ludzi, którzy nie powstrzymywali się od plotkowania na temat jej rodziny. Draco najwidoczniej zorientował się kto go ciągnie i bardziej zdecydowanym krokiem podążył w stronę matki, witając się z nią krótko i łapiąc ją za ramię. Już po chwili znajdowali się w holu Malfoy Manor. Slytherin z ulgą zdjął z siebie zaklęcie kameleona, a po dostrzeżeniu zaskoczonego spojrzenia pani Malfoy, również to maskujące jego prawdziwy wygląd. Przyjrzał się uważnie kobiecie, która wyraźnie pobladła i opadła na kolana, patrząc z szokiem na osobę stojącą przed nią.
- To nie możliwe, on nie istnieje...on nie żyje. - Sal szybko znalazł się przy kobiecie i rzucił na nią zaklęcie pozbawiające przytomności. Dopiero teraz sobie przypomniał, że panieńskie nazwisko kobiety brzmiało Black. Za czasów szkolnych Lily nocami często przechadzał się po Hogwarcie i raz zdarzyło się, że usłyszał płacz dochodzący z jednej z łazienek. Nie wiele myśląc ruszył w tamtym kierunku, w końcu za czasów swojego życia był nauczycielem. Znalazł tam małą blondwłosą dziewczynkę, która leżała skulona na podłodze i płakała. Spędził całą noc rozmawiając z nią w między czasie przedstawił się jej, prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Nie przypuszczał, że ta mała, zagubiona osóbka stanie się dumną panią Malfoy.
- Co zrobiłeś mojej matce, Potter? I kim ty w ogóle jesteś? - Draco celował w niego różdżką z przerażeniem w oczach wpatrując się w człowieka, który stał przed nim.
- Spokojnie, Malfoy, po prostu twoja matka sobie trochę pośpi, a rozmowę a propos tego kim jestem odbędziemy jutro, kiedy już się obudzi i uspokoi. - westchnął zirytowany, przeczesując włosy palcami, gdyby to od niego zależało cała ta sytuacja nie miałaby miejsca. Oczywiście nie zamierzał chodzić po domu w zaklęciach maskujących, irytowały go, ale też chciał odwlekać wyjaśnienia tak długo jak to możliwe. Spokojnym krokiem podszedł do leżącej na podłodze kobiety i delikatnie ją podniósł.
- A teraz wskaż mi łaskawie jej pokój, chyba że chcesz żeby twoja mamusia spędziła noc na podłodze. - wykrzywił ironicznie usta, patrząc jak młody Malfoy opuszcza różdżkę i szybkim krokiem idzie w kierunku wschodniego skrzydła, po chwili ruszył za nim z zaciekawieniem rozglądając się po korytarzu. Portrety przodków wpatrywały się w niego z wahaniem, wyraźnie nie wiedziały jak zareagować na niespodziewanego gościa, postanowił je zignorować, w końcu nie mogły mu zrobić krzywdy. Chwile później stanęli przed drzwiami na których znajdowały się roślinne rzeźbienia, Draco dotknął ich swoją różdżką, a te się otworzyły. W środku znajdowało się bardzo dużo rzeźbionych mebli na widok których Salazar się skrzywił, nie żeby miał coś przeciwko, ale to była lekka przesada. Starając się zignorować wygląd pomieszczenia podszedł do łóżka na którym delikatnie ułożył kobietę i czym prędzej odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia, miał skrytą nadzieję, że pokój w którym przyjdzie mu zamieszkać będzie w innym guście.
- Pokaż mi moją sypialnie. - nie przypuszczał, że w jego głosie będzie słychać aż takie zmęczenie. Syn Lucjusza przyjrzał mu się ostrożnie, jednak darował sobie niepotrzebne uwagi i tylko skinął głową, kierując się z powrotem w stronę z której przyszli, jednak po jakimś czasie skręcił w inny korytarz. Slytherin podążył za nim nawet nie starając się zliczyć ile jeszcze zakrętów minęli zanim znalazł się przed drzwiami pomieszczenia w którym miał spędzić resztę wakacji, tym razem były one zwykłe, bez rzeźbień. Zupełnie ignorując młodego Malfoy'a pchnął drzwi i wszedł do środka zatrzaskując je za sobą i zupełnie ignorując wygląd pomieszczenia opadł na łóżko prawie od razu zasypiając. Jutro przyjdzie czas na przemyślenie tego w jaki sposób powinien przeprowadzić rozmowę ze swoimi gospodarzami.


3 komentarze:

  1. Buuuuuuuuuuu :c Krótko! :C Ale czekam na więcej, bo jestem strasznie ciekaw reakcji Lucjusza :D Nie załamuj się, pisz dalej. Nawet, jeśli rozdział będzie za pół roku - bez narzekania - no może oprócz tego, że krótko - przeczytamy i skomentujemy :p

    Pozdrawiam, Saspik

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział strasznie krótki, to po pierwsze. Po drugie, nawet jak nie masz weny to świetnie piszesz. Po czwarte to Saspik też mógłby coś naskrobać na Riiji neko. Ogólnie to życzę weny i częstszych notek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    Narcyza zorientowała, się z kim ma do czynienia, Ślizgoni są niepewni tego wszystkiego....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń